Wyobraź sobie, że bierzesz udział w licytacji. Przedmiot, który licytujesz to… jeden złoty. Możesz tę złotówkę wygrać pod warunkiem, że zaoferujesz więcej niż Twój przeciwnik. Przy tym zasada jest taka, że każdy z uczestników licytacji musi do banku wpłacić zaoferowaną sumę pieniędzy niezależnie od tego czy wygra licytację czy ją przegra. Uczestnicy zaczynają licytację od jednego grosza. Oczywiście trudno jest Ci pogodzić się z tym, że Twój kolega licytuje złotówkę za 5 groszy, kiedy Ty możesz wylicytować złotówkę za 10 groszy. Oczywiście wszyscy współlicytujący myślą tak samo jak Ty więc dają 20 groszy, Ty dajesz 30 groszy itd. Niezauważalnie w trakcie swojej licytacji przekraczacie barierę jednego złotego i licytujecie dalej. Rzecz jasna, powyżej licytowania jednego złotego wszyscy możecie już tylko przegrać, jednak mimo wszystko najprawdopodobniej licytujecie dalej. Tak przynajmniej mówią wyniki amerykańskiej wersji tego eksperymentu. Ludzie dochodzą do około… 25 złotych, po wpłacie których otrzymują swoją wygraną czyli upragniona złotówkę*.
Z logicznego punktu widzenia takie zachowanie wydaje się absurdalne. Pytanie brzmi więc dlaczego mimo przegranej z zasady, ludzie kontynuują licytację? Psycholodzy odpowiadają, że głównie dlatego, że licytujący zawsze mają nadzieję, iż dzięki dalszej licytacji przegrają mniej niż ich przeciwnik.
W opisanej sytuacji niewątpliwie mamy więc do czynienia z rywalizacją. Jej celem jest oczywiście maksymalizacja zysku. Sama w sobie rywalizacja nie jest zła, bowiem w zdrowym natężeniu może mobilizować i inspirować innych do działania. Bardzo często jednak nie jesteśmy świadomi lub zapominamy o tym, że nadmierna rywalizacja może niszczyć innych – współkonkurujących, a paradoksalnie też nas samych – niby zwycięzców. Cieszymy się z wygranej tuż po zwycięstwie, jednak długoterminowo ponosimy porażkę. Dlaczego? Bo przez niezdrową czyli skrajną i długotrwałą rywalizację:
- obniża się nasza motywacja wewnętrzna. Zaczynamy działać po to, by okazać się lepszymi od innych, zamiast działać dla przyjemności,
- szkodzimy naszemu zdrowiu nasilając lęk i stres,
- trudniej nam się uczyć, a nasz poziom kreatywności zostaje obniżony,
- nasza wysoka samoocenie jest zagrożona. Stawiamy siebie w centrum uwagi. Działamy po to by okazać się lepszymi od innych, zamiast działać dla przyjemności. W konsekwencji tworzymy wokół siebie całe mnóstwo wrogów, co wytwarza złe emocje i zagraża naszemu poczuciu własnej wartości,
- w innych ludziach rodzi się nieufność, niechęć i wrogość wobec nas. Spowodowane jest to naszym działaniem na szkodę innych, która to szkoda jest warunkiem naszej wygranej.
Zamiast więc konkurować w życiu, biznesie czy grach losowych i stawiać własne cele ponad celami innych, warto zmienić swoje myślenie.
Z współdziałaniem – bo o nim mowa, mamy do czynienia wtedy, gdy nasze cele zostają osiągnięte tylko wtedy, gdy osiągnięte zostają również cele innych. Z licznych badań wynika, że dzięki współpracy i innym formom kooperacji możemy czerpać przyjemność z samego działania, zdobywamy przyjaciół zamiast wrogów, czujemy się częścią wspólnoty, czegoś większego od nas samych, czujemy się potrzebni, możemy rozwijać swoją kreatywność, cieszyć się razem z innymi oraz osiągać więcej przez połączenie sił i talentów. Postawa pro kooperacyjna ma oczywiście szereg konsekwencji również dla sfery biznesu. Choćby podstawową, że współpracując możemy razem zarabiać, a potem dzielić między nas jeszcze większe pieniądze.
Męska rywalizacja była charakterystyczna dla wczesnego kapitalizmu. Kooperacja, będąca ewolucyjnie domeną kobiet, bliższa jest z kolei współczesności. Jest opartym na emocjach wyższych tworem ludzi empatycznych, szanujących innych i ceniących prawdziwe wartości.
Współczesny świat z kręgu kultury amerykańskiej, zachodnio- i północnoeuropejskiej, wcale nie jest już tak nastawiony na konkurencję jak kiedyś. Niezdrowa rywalizacja i „wyścig szczurów” odchodzą do lamusa. Dzieci w nowoczesnych szkołach uczy się kooperacji, wypracowywania współporozumień, sztuki mediacji. Pokazuje się im korzyści wynikające ze współdziałania, tworzy zespoły oparte na zasadzie naczyń połączonych i w konsekwencji buduje wzajemne zaufanie. Dla pokolenia amerykańskich czy skandynawskich millenialsów taka rzeczywistość jest normą. Co-workingowe start-upy, turkusowe organizacje czy firmy oparte na modelu relacji rodzinnych są tego przykładem.
Jeśli więc chcesz w swoim życiu i swojej pracy działać w oparciu o kooperacyjny system wartości, skupiać się na procesie zamiast na celu i w konsekwencji czuć się dobrze, to postaraj się być częścią czegoś większego – stabilnej, szanującej i kochającej rodziny czy turkusowej organizacji opartej na bliskich ci wartościach. Zapraszaj do współpracy innych ludzi, patrz na nich jak na pomocne ci dusze i nie bój się, że ci zaszkodzą. Twórz i bądź częścią miejsca, które możesz współtworzyć i w którym możesz pomagać innym. Kiedy bowiem poznasz smak prawdziwej współpracy, to od razu całą sobą zrozumiesz karmiczną zasadę, zgodnie z którą – dawane dobro powraca. Do dzieła!
* W wersji amerykańskiej licytujący płacą ok. 7/8 dolarów za jednego dolara. Badania Prof. Dariusza Dolińskiego na temat rywalizacji przedstawione w książce „Człowiek wśród ludzi” Bogdana Wojciszke, str. 338.
Powyższy artykuł mojego autorstwa został opublikowany na portalu dla kobiet Business & Prestige. Dostępny jest pod tym linkiem.
Users who have LIKED this post:
Zostaw komentarz