„Musisz znaleźć sposób na to, aby oddać światu to, co świat ci dał”

travel human postcards

„Human Postcards” to dokumentalny projekt filmowy, którego autorką jest Nora Jaccaud. Wraz ze swoim partnerem – Arie van der Poel, podróżują z kamerą po Europie, spotykają się z ludźmi, tworzą 60-sekundowe portrety swoich rozmówców. Chcą zaprosić  wszystkich widzów do wspólnej wędrówki, która pokazała im, że każdy ma swoją historię, mądrość, myśl, którą może się dzielić i inspirować innych. Sami też mają swoją historię, którą Nora zechciała się ze mną podzielić. Przeczytajcie…

Małgorzata Ciuksza: Rozpocznę dokładnie tak samo jak Ty zaczynasz rozmowy ze swoimi bohaterami tzn. zadam Ci pytanie, które Ty im zadajesz: Noro, jaka jest najpiękniejsza rzecz, która wydarzyła się w Twoim życiu?

Nora Jaccaud: Wiesz, że jeszcze nikt mi nigdy wcześniej tego pytania nie zadał (śmiech). Myślę, że moja odpowiedź będzie taka sama jak jednego z moich bohaterów – chłopca o imieniu Inaki. To znaczy, że najpiękniejszą rzeczą, jaka wydarzyła się w moim życiu jest fakt, że w ogóle się urodziłam. I to w dodatku w tak cudownej, otwartej na świat i kochającej rodzinie. Moi rodzice są artystami. Matka jest Polką, a ojciec Francuzem. Mieszkają we francuskiej Prowansji, gdzie mają galerię obrazów oraz piękny dom, w którym goszczą artystów – malarzy, aktorów, twórców z całego świata. Zawsze otrzymywałam od moich rodziców wsparcie. Jak byłam nastolatką to wcale nie musiałam się buntować. Zawsze byłam otoczona miłością. Rodzice nauczyli mnie, że ważne jest w życiu rozwijanie swojego umysłu, bycie ciekawą świata i otwartą na inność. Mój tata zawsze mi powtarzał, że muszę znaleźć sposób na to, aby oddać światu to, co świat mi dał.

MC: Piękne! Sama bym się pod tym podpisała. Kto wpadł na pomysł projektu Human Postcards?

NJ: Ja. Ten pomysł jest konsekwencją przeżytych przeze mnie historii, sumą mojego własnego doświadczenia. Wychowałam się w świecie pełnym sztuki. Moją pierwszą pracą było pełnienie stanowiska kuratora sztuki w Pekinie, które zajmowałam przez 2 lata. Tam spotykałam na co dzień najlepszych chińskich artystów, a przy okazji nauczyłam się języka chińskiego. Później wróciłam do Paryża, gdzie zaoferowano mi pracę ko-dyrektorki przy pracy nad filmem „Exil” z Vladilenem Viernym o emigrantach z Afryki, którzy przepłynęli morze by dotrzeć do Europy. Później, w domu rodzinnym, przypadkowo poznałam bardzo znanego, zaangażowanego politycznie amerykańskiego reżysera polskiego pochodzenia – Eugene Jareckiego. Zaproponował mi, abym pojechała z nim w podróż po Stanach Zjednoczonych i byśmy pokazywali więźniom w Ameryce jego film „The house I live in”, co zrobiliśmy. Moją rolą było dokumentowanie reakcji tych więźniów na film Eugene. Wtedy właśnie, rozmawiając z więźniami, odkryłam siłę słuchania drugiego człowieka, ludzką potrzebę dzielenia się swoją historią, potrzebę zwykłej uwagi, której więźniowie na co dzień nie dostają. Tworzyliśmy z Eugene projekty również na Kubie i w Nowym Jorku. Później trafiłam do Londynu na miesięczny kurs o tworzeniu filmów dokumentalnych. Aby ukończyć kurs musiałam sama stworzyć swój własny film. Poznałam kobietę, która kiedyś była mężczyzną. Była jedną z pierwszych londyńskich rykszarzy i mieszkała w tunelu, w samym sercu Londynu, gdzie znajdowała się cała baza innych rykszarzy. Weszłam w ich środowisko, zamieszkałam z nimi. Musiałam zdobyć ich zaufanie, inaczej nie pozwoliliby mi nagrywać ich świata. Miałam nagranych 400 godzin materiału, a musiałam zrobić z tego 5-minutowy dokument. BBC spodobało się moje dzieło, które nazwałam „The base” dzięki czemu rozpoczęłam z nimi współpracę. Z czasem okazało się, że BBC musi robić filmy o innej tematyce, niezwiązanej z Londynem, a ja chciałam sama decydować o tym co tworzę, więc z BBC nasze drogi się po prostu rozeszły. To był czas kiedy poznałam mojego partnera – Arie’ego, mieszkającego w Londynie Nowozelandczyka, w którym się zakochałam. Wtedy również wpadłam na pomysł wspólnego jeżdżenia po świecie i nagrywania krótkich, własnych dokumentów, które nazwałam Human Postcards. Chciałam wyjechać natychmiast, nie czekałam na sponsorów medialnych, na pomoc z zewnątrz, ten wyjazd był dla mnie synonim wolności. Po pierwszych opublikowanych filmach, napisało do mnie sporo ludzi. Zrozumiałam, że to jest dla nich ważne. Ta moja uwaga, która mogła sprawić, że ludzie niewidoczni stają się widoczni. To był dla mnie znak, że mogę zmienić perspektywę innych, pokazać innym piękno drugiego człowieka, który często jest obok nas a my go nie zauważamy. I to wszystko z pomocą moich jednominutowych filmów.

MC: Kto może zostać Waszym bohaterem?

NJ: Każdy. Chcemy zwrócić uwagę na ludzi „niewidzialnych”, czyli tych, którzy są częścią codziennego, powtarzalnego życia, jednak zwykle ich nie dostrzegamy. Takie osoby to na przykład: sprzątaczka, kelner, kasjerka w supermarkecie, listonosz czy spotkany na ulicy wirtuoz pianina. Chcieliśmy wyeksponować ich piękno. Chcieliśmy poznać i wysłuchać tych ludzi, zapewnić im czas na wypowiedź i dać im miejsce, gdzie będzie można się z nimi spotkać. Tym miejscem jest właśnie Human Postcards.

MC: Skąd są Wasi bohaterowie i w jaki sposób ich portretujecie?

NJ: Większość portretów nakręciliśmy w Nowej Zelandii, ale znaleźliśmy także historie na Bali, w Singapurze, Hiszpanii, Francji i wielu innych krajach. Teraz realizujemy projekt w całej Europie. Portrety są celowo krótkie. Nie staramy się wszystkiego dowiedzieć, zrozumieć. Tworzymy je jako wspomnienia spotkań. Human Postcards to zaproszenie do bycia ciekawskimi. To takie filmy w stylu haiku, migawki z życia, które przekazują emocje i zachęcają widzów do tworzenia własnych interpretacji.

MC: Nora, a w co wierzysz w życiu, czym się kierujesz?

NJ: Chcę żyć tak, abym mogła wywierać pozytywny wpływ na świat i to każdego dnia. Chcę dawać ludziom poczucie ważności, cenić każdą osobę, którą spotkam, darzyć ludzi miłością, bo sama tę miłość dostałam. Chcę żyć w pełni. Mam 31 lat i może to, co mówię wydaje się naiwne, jednak kieruję się w życiu intuicją, a ona właśnie podpowiadam mi, że miłość i prawda to wartości, które są najwłaściwszym życiowym drogowskazem.

MC: Spotkałyśmy się w Poznaniu – to Wasz pierwszy przystanek w Polsce. Dokąd zmierzacie Waszym kamperem dalej? Jaki jest Wasz następnym przystanek?

NJ: Mamy kontakt do ciekawych osób w Toruniu, Trójmieście, Warszawie i Krakowie, więc tak przebiegać będzie nasza trasa. Mam nadzieję, że uda się nam również znaleźć bohaterów gdzieś po drodze, w małych miasteczkach. Tych „zwykłych” ludzi, którzy mają do opowiedzenia swoją zupełnie „niezwykłą” historię.

MC: Dziękuję.

Czytelników B&P szczerze zachęcamy do obserwowania drogi Nory i Ariego na humanpostcards.com oraz do śledzenia Human Postcards w mediach społecznościowych bo to po prostu i aż niezwykle wartościowy projekt.

 

Wywiad ukazał się na portalu Business & Prestige i jest dostępny pod tym linkiem.

0
Zostaw komentarz